❌
Improvements
Thank you for your feedback!
Error! Please contact site administrator!
Send
Sending...
×
  • Kanada
  • June 21, 2025 , 05:30pm

Pokój pożegnań zniknął bez słowa

Pokój pożegnań zniknął bez słowa

 

Bracia Alan i Glenn von Weiler z Saint John

Bracia von Weiler przekazali 50 tys. dolarów, by upamiętnić ojca i stworzyć pokój opieki paliatywnej w domu opieki w Nowym Brunszwiku. Rok później odkryli, że miejsce, które miało dawać godność i spokój umierającym – po prostu zniknęło. I nikt ich o tym nie poinformował.

Dla braci Alana i Glenna von Weilerów był to jeden z najbardziej wzruszających momentów – widok świeżo otwartego pokoju opieki paliatywnej w domu opieki Fundy Nursing Home w Blacks Harbour. Pokój powstał na cześć ich zmarłego ojca Joosta, jako gest wdzięczności za opiekę, którą otrzymał. Został urządzony dzięki ich darowiźnie w wysokości 50 tys. dolarów i miał służyć innym rodzinom w trudnych chwilach pożegnań.

– Myślę, że mój tata byłby szczęśliwy – mówił Glenn podczas otwarcia w marcu 2024 roku. – Całe życie wierzył w wartość odwdzięczania się społeczności. A teraz mógł to robić także po śmierci.

Pamiątkowa tablica ze zdjęciem Joosta von Weilera.

Minął rok – i ten entuzjazm przerodził się w rozczarowanie. Bracia dowiedzieli się od personelu, że pokój został rozebrany. Bez uprzedzenia. Bez konsultacji. Bez informacji od kierownictwa ośrodka.

„To nie liczby, to ludzie”

Joost von Weiler zmarł w grudniu 2022 roku. Tuż przed śmiercią jego synowie, poruszeni troską i zaangażowaniem personelu, postanowili przekazać darowiznę. Po rozmowach z ówczesną administracją ustalili, że pieniądze zasilą fundusz przeznaczony na stworzenie pokoju opieki paliatywnej – przestrzeni godnej, komfortowej i prywatnej, gdzie rodziny mogłyby towarzyszyć swoim bliskim w ostatnich chwilach życia.

Remont pochłonął 15 tys. dolarów, kolejne ponad 15 tys. kosztowało specjalistyczne łóżko z materacem przeciwodleżynowym. Pokój wyposażono również w rozkładane łóżko, aneks kuchenny, pompę ciepła, a nawet gablotę ze zdjęciem i biografią Joosta oraz jego obrazami.

Otwarcie pokoju odbyło się 7 marca 2024 r. – z udziałem braci, pracowników i pensjonariuszy. Pokój spełniał wszystkie ich oczekiwania: był intymny, przytulny i stworzony z myślą o człowieczeństwie w najtrudniejszych chwilach.

– To zmienia życie rodzin – mówił Alan. – Zasługują na szacunek. To nie liczby, to ludzie.

Zamknięty – bez słowa wyjaśnienia

Kilka miesięcy później od członka personelu bracia dowiedzieli się, że pokój… nie istnieje. Łóżko przeniesiono, gabloty zdemontowano. Zaskoczeni, skontaktowali się z nową administratorką, Constance Gilman. W odpowiedzi otrzymali list, w którym Gilman tłumaczyła, że łóżko zostało przekazane jednemu z rezydentów, ponieważ było bardziej komfortowe niż jego dotychczasowe. Podkreśliła, że nie chciano przenosić pacjenta, aby nie powodować dodatkowego stresu.

W liście znalazła się też informacja, że pokój opieki paliatywnej przeniesiono bliżej stanowiska pielęgniarskiego, by zminimalizować ryzyko „zapomnienia” pacjenta. Nowe pomieszczenie miało szersze drzwi, by ułatwić dostęp łóżkom i wózkom.

Choć Glenn przyznał, że rozumie konieczność zapewnienia jak najlepszej opieki, zasmuciło go to, jak sprawa została przeprowadzona. – Jeśli coś zamykasz, otwórz coś nowego w zamian – mówił. – Nie zostawiaj pustego pokoju z jednym fotelem i mikrofalą.

Wdzięczność i rozczarowanie

Nowa przestrzeń, którą pokazano braciom, według nich nie spełniała żadnych założeń pierwotnego projektu. Nie było łóżka Murphy’ego (które, jak poinformowała administratorka, zepsuło się), a jedynie fotel. Aneks kuchenny został przeniesiony, a gablotę z pamiątkami obiecano wkrótce przywrócić.

Tymczasem inna rodzina – Craswellowie – w liście do domu opieki podkreśliła, jak wielką ulgą był dla nich dostęp do tego pokoju w ostatnich dniach życia ich ojca, Johna Sellarsa.

– To był idealny pokój – z dala od zgiełku i innych mieszkańców. Aneks kuchenny pozwalał nam przygotowywać jedzenie, nie przeszkadzając personelowi. Ten tydzień był dla nas łatwiejszy dzięki temu miejscu – napisali.

Aneks kuchenny w pokoju opieki paliatywnej w dniu otwarcia. W liście do rodziny administrator domu opieki napisał, że kuchenka mikrofalowa, lodówka i Keurig zostaną przeniesione do nowego pokoju.

Bez umowy, bez pewności

Bracia von Weiler nie mieli pisemnej umowy z domem opieki, poza ogólnym pokwitowaniem, że darowizna została przekazana na „pokój opieki paliatywnej”. Jak podkreśla prawnik Jonathan Kleiman, bez spisanej umowy trudno mówić o jakichkolwiek roszczeniach. Nawet z umową nie byłoby łatwo określić, jak długo taki pokój ma istnieć.

– Bardzo trudno byłoby udowodnić, że dom opieki zobowiązał się do oferowania czegokolwiek „na zawsze” – mówi Kleiman.

Dziś bracia deklarują, że będą ostrożniejsi przy przyszłych darowiznach. Chcą więcej pytać, spisywać wszystko, mieć jasność co do przeznaczenia i trwałości daru. Ale najbardziej boli ich brak przejrzystości.

– Myślę, że to kwestia szacunku – mówi Glenn. – Jeśli społeczność coś daje, zasługuje na to, by wiedzieć, co się z tym dzieje.

Alan dodaje:

– Jeśli ludzie przestaną ufać, że ich darowizny będą odpowiednio wykorzystane, przestaną dawać. A tego przecież nie chcemy.

Na podst. CBC

Comments (0)

Click here to cancel reply

RadioPoloniaWinnipeg.com

  • About
  • Advertise
  • Simple Promotion
  • About
  • Advertise
  • Simple Promotion
  • About
  • Advertise
  • Simple Promotion
  • About
  • Advertise
  • Simple Promotion
Powered by Software4publishers.com
Please write the reason why you are reporting this page:
Send
Sending...
Please register on Clascal system to message this user
Reset password Return registration form
Back to Login form