Biura “udawanej pracy” wśród Chińczyków

Biura “udawanej pracy” wśród Chińczyków

W największych metropoliach Chin pojawił się nowy, nietypowy trend wśród osób bezrobotnych – szczególnie młodych. Coraz popularniejsze stają się tzw. „biura udawanej pracy”, w których można za opłatą symulować zatrudnienie. Jak podaje BBC, koszt takiej usługi to około 4,2 dolara dziennie, a zainteresowanie rośnie wraz z pogłębiającym się spowolnieniem gospodarczym i 14-procentowym bezrobociem wśród młodzieży.

Powody korzystania z takich miejsc bywają różne. Na niektórych uczelniach obowiązuje niepisany wymóg, by absolwent w ciągu roku od ukończenia studiów udokumentował odbycie stażu lub podpisanie umowy o pracę – w przeciwnym razie może nie otrzymać dyplomu. BBC opisuje przypadek młodej kobiety, która wysłała na swoją uczelnię zdjęcie z takiego biura, aby potwierdzić rzekomy staż.

„Biura udawanej pracy” przypominają normalne przestrzenie biurowe – wyposażone w komputery, dostęp do internetu, sale konferencyjne i serwis herbaciany. W cenę często wliczony jest lunch, napoje oraz przekąski.

Ekspert ds. gospodarki Chin, dr Christian Yao z Uniwersytetu Wiktorii w Wellington, zaznacza, że popularność tego zjawiska wynika z potrzeby posiadania miejsca, w którym młodzi w trudnej sytuacji mogą przemyśleć swoje dalsze plany lub wykonywać drobne zadania. – To raczej rozwiązanie tymczasowe – podkreśla.

Niektórzy traktują to także jako sposób na wyrobienie dyscypliny. Shui Zhou, którego firma upadła rok temu, od trzech miesięcy codziennie przychodzi do takiego biura. Choć ma pełną swobodę w kwestii godzin pracy, zazwyczaj pojawia się między 8 a 9 rano i wychodzi dopiero wieczorem. – Jestem znacznie szczęśliwszy niż wcześniej – mówi.

Właściciele takich miejsc nie narzekają na brak klientów. Jeden z nich przyznał, że w ciągu miesiąca od otwarcia wszystkie stanowiska zostały zajęte, a chętni trafiają na listę oczekujących. Około 40 proc. klientów stanowią absolwenci symulujący staż, część korzysta z tej możliwości, by odsunąć presję ze strony rodziny, a inni podają odmienne powody.