Hipoteka bez końca. Tysiące właścicieli w finansowej pułapce
Hipoteka bez końca. Tysiące właścicieli w finansowej pułapce
„Mamy wykształcenie, pracujemy, oszczędzamy… a i tak zostaliśmy z niczym” – mówią młodzi Kanadyjczycy, którzy utknęli w spiralach długów. Kryzys mieszkaniowy odbiera im marzenia o rodzinie i stabilizacji.
Jeszcze kilka lat temu Jordan Baechler wierzył, że do trzydziestki będzie właścicielem wymarzonego domu. W wieku 26 lat kupił za 600 tys. dolarów niewielki apartament z jedną sypialnią w modnej dzielnicy King West w Toronto. Pracując jako nauczyciel i trener w szkole średniej, traktował zakup jako pierwszy krok do zbudowania kapitału i lepszego życia.
– To był mój cel – mówi dziś.
Ale marzenie zaczęło się rozsypywać zaledwie kilka miesięcy później. Wziął kredyt hipoteczny ze zmienną stopą procentową, ufając doradcom, którzy twierdzili, że to bardziej opłacalna opcja. Tymczasem stopy procentowe poszybowały w górę. W odpowiedzi na inflację, która sięgnęła 8,1 proc., Bank Kanady podniósł stopy do 5 proc. i utrzymał je przez 11 miesięcy. Miesięczna rata kredytu Baechlera wzrosła o 500 dolarów. Zdesperowany, zamienił kredyt na ten o stałym oprocentowaniu i… podjął drugą pracę jako kelner. Pracował od 7 rano do 23, dzień w dzień.
W końcu wyjechał na ponad rok do Australii, by wynająć mieszkanie w Toronto i spłacać raty z daleka. Dziś, jako 29-latek, wrócił do Kanady, mieszka z partnerką, ale nadal są uwięzieni w tym samym lokum.
Choć rynek nieruchomości słabnie – średnia cena domu w Toronto spadła w kwietniu o 4 proc. (do 1,107 mln dol.), a sprzedaż mieszkań typu condo zmniejszyła się aż o 30 proc. – Baechler i jego partnerka nie mogą sprzedać swojego mieszkania bez poniesienia poważnej straty. A bez jego sprzedaży nie mogą kupić nowego domu.
– Chcemy wziąć ślub, mieć dzieci, ale najpierw musimy kupić dom. A tego nie da się zrobić, nie rezygnując z obecnego mieszkania – mówi.
Baechler jest jednym z tysięcy mieszkańców Ontario, którzy utknęli z kredytem hipotecznym na dziesięciolecia. Jak podaje Equifax Canada, w ostatnim kwartale 2024 roku ponad 11 tys. hipotek w prowincji miało opóźnienia w spłacie.
Bank Kanady ostrzega, że jeśli wojna handlowa się przedłuży, liczba niespłacanych kredytów może przekroczyć poziom z czasów kryzysu finansowego w 2008 roku.
Kołowrotek zadłużenia
Choć od czerwca ubiegłego roku Bank Kanady siedmiokrotnie obniżał stopy procentowe, ustalając je w kwietniu na poziomie 2,75 proc., to osoby, które zablokowały kredyty przy wyższych stawkach, nie odczuwają ulgi.
Justin Herlick, współzałożyciel kanadyjskiej firmy hipotecznej Pine, mówi, że coraz więcej klientów prosi o re-amortyzację, czyli wydłużenie okresu spłaty kredytu do 30 lat. – To taktyka, która kupuje czas, ale zwiększa dług w dłuższej perspektywie. Ludzie nie muszą sprzedawać domów ze stratą, ale płacą znacznie więcej odsetek – ostrzega.
Pokolenie zawiedzionych marzeń
Mya Elango, która przeprowadziła się z rodziną do Kanady w 2018 r., mówi, że została wciągnięta w spiralę zadłużenia przy zakupie domu w Kitchener-Waterloo. Ich trzyosobowa rodzina kupiła nieruchomość za 900 tys. dol. – o 100 tys. więcej niż cena wywoławcza – w czasie szczytu rynkowego.
– Miesięczna rata wynosi ponad 4 tysiące dolarów. Większość naszych dochodów idzie na spłatę odsetek – mówi.
„Agent powinien powiedzieć: to zła decyzja”
James Milonas, agent nieruchomości z Toronto, mówi, że wielu kupujących dało się ponieść emocjom. – W tamtym czasie ludzie wydawali milion dolarów bez pytań. Nie było ofert, rynek był dziki.
Dziś doradza cierpliwość: – Jeśli możesz, przeczekaj. Rynek się w końcu skoryguje.
Ale tymczasem długi rosną. Średnie zadłużenie inne niż hipoteczne w Toronto to dziś ponad 21 tys. dol. Nowi nabywcy też się starzeją – przeciętny wiek osoby kupującej pierwszy dom w Ontario zbliża się do 40 lat.
– Coraz więcej ludzi pisze do mnie z pytaniami o płynność finansową i przyszłość – mówi Jessica Moorhouse, ekspertka ds. finansów osobistych. – Jeśli kredyt hipoteczny zjada większość dochodu i nie zostaje nic na życie, można poczuć się jak w pułapce bez wyjścia.
Baechler przyznaje, że wraz z partnerką rozważa przeprowadzkę poza Toronto – do Orangeville, Halton lub Cambridge. Ale nawet to wydaje się poza ich zasięgiem.
– Mam wykształcenie, ciężko pracuję, a mimo to czuję, że jestem w tyle. Gra się zmieniła, tylko nikt nas o tym nie uprzedził – mówi. – Chcemy kupić dom i mieć dziecko, ale nie wiem, czy będzie mnie na to stać. To naprawdę przerażające.
Na podst. CTV News
Comments (0)